niedziela, 17 lipca 2016

Światło tysiąca słońc.



Ciśnienie musi być wyjątkowo niskie, pomyślała, podtrzymując sobie jedną powiekę. Jak Boga kocham, zaraz zasnę! – powiedziała. – Mówiłaś coś? - zapytał jej mąż. – Nie, nic takiego – odrzekła Łucja ziewając. Jak okiem sięgnąć, śpiąca atmosfera. Leżała na dywanie, za sofą, na karniszu. Rozprzestrzeniała się w zawrotnym tempie, kołysząc wszystko do snu. Łucja założyła ciepły sweter i spojrzała na kota. Ten odwdzięczył się tym samym, przyjaźnie mrużąc oczyska. Podeszła do niego, wtulając w ciepłe futerko. Stary, poczciwy kocur. Tyle czasu razem. Był świadkiem wielu historii, mieszkań, ludzi. Niejednokrotnie to ciepłe, miękkie futerko wchłaniało ogromne ilości łez. – Jesteś cudownym przyjacielem – szepnęła Łucja i podrapała go za uchem. – Tak wiem – zdawało się odpowiedzieć zwierzę, uśmiechając na swój koci sposób. Na dworze lało jak z cebra. Obserwowała ogrodowe kwiaty, które uginały się pod wpływem deszczu. Ten lipcowy, chłodny dzień, zapraszał do refleksji. Wytyczał ścieżkę w głąb siebie, oferując ciepłą herbatę i miękki koc. Skorzystała z tych atrybutów. Popijając gorący napój myślała o swoich zawodowych drogach. Znów była panią od kosmetyków, nauczycielką, właścicielką firmy. Każda sytuacja inna, ale każda też z cechą wspólną. – O co chodzi? – myślała. Co Wszechświat chce mi powiedzieć? Nagle błysk w oku i głębokie zrozumienie. Znów ziewnęła. Głęboko, oczyszczająco, z wyraźną ulgą. – Dziękuję – powiedziała, spoglądając na swoje ciało. Jak zwykle pokazało jej, czy wewnętrzne odkrycia są trafne. Wyjęła z pawlacza duże, plastikowe worki i poszła do sypialni. Otworzyła szafę, przyglądając się jej zawartości. Na najwyższych dwóch półkach leżały pudła z tajemniczą zawartością. Tak długo ich nie otwierałam – rzekła. Nagły dreszcz wstrząsnął jej ramionami. – No nic – powiedziała cicho – czas się z Wami pożegnać.  Zdjęła wieko, a następnie zajrzała do środka. Roiło się tam od starych ubrań. Na każdym z nich widniał inny napis. Ofiara losu, unicestwienie projektów, wykorzystaj mnie, i tak dalej, i tak dalej. Wyciągała je powoli, wkładając do plastikowego worka. Mąż zajrzał do sypialni, pytając z zaciekawieniem: – co robisz Kochanie? – Zmieniam garderobę, ta stara już kompletnie do mnie nie pasuje – odpowiedziała emanując światłem tysiąca słońc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz