środa, 17 sierpnia 2016

Jej zwyczajna zwyczajność stała się całkiem niezwykła.



Dziś smakowała zwyczajność. Z dnia powszedniego, ukroiła toporną pajdę, posmarowała codziennością i położyła na glinianym talerzu. Najpierw przyglądała jej się z każdej strony. Nierówne boki, kilka okruchów, porozsypywanych wokół i to niczym nie wyróżniające się naczynie. Gdyby był to eksponat w muzeum, przeszłaby obok niego niepostrzeżenie. Ale nie był to muzealny rekwizyt, daleko mu było do unikatowych przedmiotów, białych kruków i zaskakujących puent. Był jednak treścią każdego dnia, wypełniając go swym smakiem po brzegi. Wyciągnęła doń rękę. Złapała go w dwa palce, ostrożnie, jakby nie chciała pobrudzić się nadmiarem rutynowego smarowidła. Przyłożyła pajdę do ust i wyciągnęła niepewnie język. Koniuszkiem dotknęła to, co zaraz miało wylądować w jej ustach. Skrzywiła się automatycznie i zacisnęła oczy, zupełnie jak wówczas, gdy niespodziewanie podetknięto jej cytrynę. Jednak ku swemu zdziwieniu, nie poczuła kwaśnego, ni gorzkiego smaku. Był on mieszanką delikatnej słodyczy, z nutą soli, odrobiną pieprzu i korzennych przypraw. Najdziwniejsze było to, że ta kompozycja była nawet smaczna. Ba! Właściwie była dobra, a nawet bardzo dobra. – To ci dopiero – szepnęła do siebie i sięgnęła po kolejny kęs. Rozsmakowała się w nim z przyjemnością. Czuła, jak wypełnia jej wnętrze, krzepiąc każdą komórkę ciała. – to ci dopiero – powtórzyła, pałaszując całą pajdę. Następnego ranka, podczas odkrajania kolejnej porcji codzienności, wykreowała dość zgrabny kawałek. Przyjrzała mu się z podziwem, po czym posypała go płatkami róż. Karmiła się nim powoli, delektując każdą ugryzioną częścią. Każdego, kolejnego dnia, jej dawka powszedniości była coraz piękniejsza. Łucja bawiła się nią, nadając nowe formy, kształty, smaki. Raz, przyprawiła ją fikołkami na trzepaku, raz podróżą za jeden uśmiech, innym znów razem twórczą pracą z ludźmi. W ten oto sposób jej zwyczajna zwyczajność stała się całkiem niezwykła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz